Mistrzostwa Europy 2014 - Task 3
wtorek, 12 Sierpień, 2014 - 00:17
Po wczorajszym niepomyślnym dla mnie tasku, dziś wyspany i wypoczęty, zwarty i gotowy ruszyłem do walki.
Mój optymizm jednak stracił na sile, gdy zobaczyłem co przygotowało dla nas task committee.
Trasa trzeciej konkurencji
Długi task, obejmujący lot po dolinie na wschód od masywu Kopaonika. Dotychczas znałem ją tylko z perspektywy kierowcy.
Tuż po starcie zrobiłem trochę wysokości i czym prędzej ruszyłem w kierunku "diabła". Uznaliśmy, że góra ta będzie najlepszym miejscem na rozpoczęcie wyścigu.
Na pięć minut przed startem lotnym byłem w okolicy granicy cylindra, ale leciałem jeszcze nisko i z lekko skwaszoną miną. Na szczęście mocne noszenie 3-4 m/s pozwoliło mi wyszczerzyć z radości zęby i szybko dokręcić chmurę. No to dzida!
Do kolejnego punktu mamy 22 kilometry, a tuż za "diabłem" złowroga dolina, która posadziła nas wczoraj. Dziś jednak, z perspektywy 2700 metrów wyglądała zupełnie inaczej i dopiero na końcu doliny Josenickiej Banji, gdy byliśmy już całkiem nisko, pojawiła się lekka nerwowość. Kolejny raz udało się jednak trafić w mocne, choć początkowo poszarpane noszenie. Po ustabilizowaniu bez problemu zrobiłem sufit.
Wrażenia przepiękne! Dokręcamy podstawę, a obok ściana innej chmury, widoki jak z bajki. Nie do opisania. Dawno nie widziałem czegoś takiego!
Z taką wysokością bez trudu zaliczyliśmy punkt i odbiliśmy w kierunku odległej o ponad 60 km mety.
Niestety wysokość topniała, a noszeń nie było. Cała stawka ratowała się w zerkach i słabych bąblach na krawędzi niskich wzniesień, ale nie wróżyło to nic dobrego.
Zacisnąłem zęby i walczyłem o każdy metr. Wielu pilotów zmuszonych było do lądowania, inni po prostu rezygnowali.Uznałem, że łatwo się nie dam i po dwóch godzinach walki udało mi się wreszcie przeskoczyć masyw. Przede mną otworzyła się pofałdowana dolina. Było już jednak na tyle późno, że próżno było szukać mocnej windy.
Walczyłem, ale niestety, niewiele to dało. Wylądowałem po kilku kilometrach przelatując dziś dystans ok 50 km.
Wracamy
Zwózka pojawiła się bardzo szybko i miło zaskoczył mnie mój ulubiony kierowca, który pomógł mi wrócić do domu podczas dnia treningowego.
Wracamy
Wracając, całkiem przypadkowo i spontanicznie, natknęliśmy się na parę rowerzystów z Polski. Furkocząca na wietrze biało czerwona flaga sprawiła, że musięliśmy się zatrzymać. Jak się później okazało Kasia i Sławek zmierzali w kierunku Kopaonika, a ponieważ było już późno, zabraliśmy ich ze sobą.
Bardzo miłe spotkanie, strasznie pozytywni ludzie. Oboje wyjechali z Krakowa i do połowy września mają zamiar podróżować po Bałkanach. Do późnego wieczora opowiadali o swoich przygodach, a jutro pojadą z nami na startowisko. Kasia prowadzi Facebookowego bloga, którego znajdziecie TUTAJ (Rower nie gryzie)
z Kasią i Sławkiem
Tym miłym akcentem kończę ten ciekawy dzień, trzeba się wyspać! Do jutra!
Wyniki task 3
Wyniki po trzech taskach
Mój track
Mój optymizm jednak stracił na sile, gdy zobaczyłem co przygotowało dla nas task committee.
Trasa trzeciej konkurencji
Tuż po starcie zrobiłem trochę wysokości i czym prędzej ruszyłem w kierunku "diabła". Uznaliśmy, że góra ta będzie najlepszym miejscem na rozpoczęcie wyścigu.
Na pięć minut przed startem lotnym byłem w okolicy granicy cylindra, ale leciałem jeszcze nisko i z lekko skwaszoną miną. Na szczęście mocne noszenie 3-4 m/s pozwoliło mi wyszczerzyć z radości zęby i szybko dokręcić chmurę. No to dzida!
Do kolejnego punktu mamy 22 kilometry, a tuż za "diabłem" złowroga dolina, która posadziła nas wczoraj. Dziś jednak, z perspektywy 2700 metrów wyglądała zupełnie inaczej i dopiero na końcu doliny Josenickiej Banji, gdy byliśmy już całkiem nisko, pojawiła się lekka nerwowość. Kolejny raz udało się jednak trafić w mocne, choć początkowo poszarpane noszenie. Po ustabilizowaniu bez problemu zrobiłem sufit.
Wrażenia przepiękne! Dokręcamy podstawę, a obok ściana innej chmury, widoki jak z bajki. Nie do opisania. Dawno nie widziałem czegoś takiego!
Z taką wysokością bez trudu zaliczyliśmy punkt i odbiliśmy w kierunku odległej o ponad 60 km mety.
Niestety wysokość topniała, a noszeń nie było. Cała stawka ratowała się w zerkach i słabych bąblach na krawędzi niskich wzniesień, ale nie wróżyło to nic dobrego.
Zacisnąłem zęby i walczyłem o każdy metr. Wielu pilotów zmuszonych było do lądowania, inni po prostu rezygnowali.Uznałem, że łatwo się nie dam i po dwóch godzinach walki udało mi się wreszcie przeskoczyć masyw. Przede mną otworzyła się pofałdowana dolina. Było już jednak na tyle późno, że próżno było szukać mocnej windy.
Walczyłem, ale niestety, niewiele to dało. Wylądowałem po kilku kilometrach przelatując dziś dystans ok 50 km.
Wracamy
Wracamy
Bardzo miłe spotkanie, strasznie pozytywni ludzie. Oboje wyjechali z Krakowa i do połowy września mają zamiar podróżować po Bałkanach. Do późnego wieczora opowiadali o swoich przygodach, a jutro pojadą z nami na startowisko. Kasia prowadzi Facebookowego bloga, którego znajdziecie TUTAJ (Rower nie gryzie)
z Kasią i Sławkiem
Wyniki task 3
Wyniki po trzech taskach
Mój track